Recenzja | Twilight Struggle
Recenzja | Twilight Struggle
Nie przepadam za grami bezmyślnie epatującymi terrorem i robiącymi z zabijania zabawę. Tytuł, w którym walka sama w sobie ma być głównym źródłem płynącej z niego frajdy? Raczej podziękuję. Bitewniaki i gry wojenne, o starciach dla samych starć? To nie dla mnie. Czego więc szukam w Twilight Struggle? Wojna przecież leży daleko poza sferą moich zainteresowań. Przyjrzałem się jednak tej batalii na wszystkich frontach. Co z tego wynikło? Dużo ciekawych przemyśleń i doświadczeń. Podzielę się nimi w swojej recenzji gry planszowej Twilight Struggle.
- Czy warto dołączyć tę grę do swojej kolekcji?
- Komu najbardziej przypadnie do gustu?
- Czy jej cena jest adekwatna do zawartości i wykonania?
Twilight Struggle - w jakim klimacie jest utrzymana gra?
Twilight Struggle - na czym polega gra?
Informacje o grze
- Gatunek: Strategiczna / dla dwojga
- Wydawca: GMT Games / w Polsce obecnie Phalanx
- Autor: Ananda Gupta & Jason Matthews
- Grafika: Viktor Csete, Rodger B. MacGowan, Chechu Nieto, Guillaume Ries, Mark Simonitch
- Rok wydania: 2005 / recenzowane wydanie 2019
- Rodzaj: Area Control
- Czas gry: od godziny do czterech godzin
- Liczba graczy: 2
- Ograniczenie wiekowe: 13+
- Losowość: średnia
Twilight Struggle - co znajdziesz w pudełku?
- plansza o wymiarach 56×84 cm
- 110 kart zdarzeń
- 260 znaczników
- 2 sześcienne kości
- instrukcja
- 2 arkusze pomocy gracza
Jak się gra w Twilight Struggle?
Tradycyjnie nie będę zagłębiał się tutaj we wszystkie zasady. Przedstawię Wam tylko najważniejsze ich aspekty, potrzebne do wyobrażenia sobie rozgrywki. Gra polega na budowaniu swoich wpływów w różnych zakątkach świata. Każdy kraj ma jakąś ilość punktów potrzebnych do tego, by go kontrolować.
Jak wykuwać swoją dominację?
Za pomocą kart wydarzeń. Cały myk w Twilight Struggle tkwi we wspólnej talii kart dla obu graczy. To, co dostajemy na rękę, czasami jest korzystne dla nas, a czasami dla przeciwnika. Kilka z kart jest neutralnych. Każdą można zagrać na dwa sposoby. Wykorzystując punkty operacyjne, lub rozpatrując jej wydarzenie. Mamy taki wybór jeśli to karta, która nam sprzyja. Gorzej, jeśli na ręce mamy taką z wydarzeniem należącym do przeciwnika. W takim wypadku, po jej zagraniu dla punktów operacyjnych, rozpatrzyć należy również widniejące na niej wydarzenie. A to nie będzie dla nas miłe.
- Powiększanie swoich pływów w danym państwie, czyli dołożenie punktów potrzebnych do kontrolowania go.
- Przewrót, czyli próba pozbawienia przeciwnika wpływów i dołożenie tam swoich punktów.
- Wywieranie presji, czyli próba zmniejszenia sił naszego oponenta w wybranym kraju.
Jak można wygrać w Twilight Struggle?
- Jeśli któryś z graczy kontroluje Europę i zagrana zostanie karta uruchamiająca punktowanie w tym regionie.
- Poprzez końcowe punktowanie, w tym wypadku również wygrywa gracz kontrolujący Europę. Jeśli nikt nie ma tam kontroli, podliczane są punkty z wszystkich innych regionów.
- Gdy jeden z graczy zdobędzie 20 punktów w dowolnym momencie gry przed końcowym punktowaniem.
- Gdy poziom DEFCON spadnie poniżej 2. Wybucha wtedy wojna nuklearna i aktywny gracz przegrywa grę.
Twilight Struggle - jakie są moje wrażenia z gry?
Przede wszystkim, nazywanie Twilight Struggle grą wojenną, krzywdzi i szufladkuje ten tytuł. To nie jest pozycja stricte bitewna. Są tu starcia, ale stanowią one tło dla wydarzeń na arenie międzynarodowej. To tylko jeden z elementów. Więcej tu polityki i kultury, paktów i układów, niż strzelających armat.
Nie będę krył się ze swoimi uczuciami w recenzji gry planszowej Twilight Struggle. Uwielbiam ją. Toczący się na planszy konflikt jest ugruntowany historycznie i nie przeszkadza mi fakt, że temat jest związany z wojną. Nie czuję się zachęcany do eskalowania konfliktu, rozgrywki nie epatują przemocą. Temat podany jest z dużym znawstwem i odpowiedzialnością. Gra planszowa Twilight Struggle ma dzięki temu niebanalny walor edukacyjny. Nawet jeśli nie znacie wydarzeń z tego okresu historii, możecie się dobrze bawić. Przy okazji nieco je zgłębiając.
Przed autorami chylę czoła za włożoną w grę pracę. Wszystkie efekty kart zostały oparte o wydarzenia historyczne. Co robi Jan Paweł II w Twilight Struggle? Zmniejsza wpływy Rosji w Polsce, a zwiększa siłę USA. Pozwala zagrać „Solidarność”. Sama „Solidarność” z kolei dodaje punkty siły Stanów na terenie Polski i nie może zostać zagrana, jeśli w grze nie pojawił się wcześniej papież. Tematyczne? Jeszcze jak! Każda karta jest takim smaczkiem. Robi to niesamowite wrażenie.
Podobają mi się też modyfikatory podczas „wywierania presji”. Jeśli chcemy zmniejszyć wpływy wroga w danym państwie, będzie to tym trudniejsze, im więcej państw dookoła on kontroluje. Proste, zrozumiałe, działa świetnie. Twilight Struggle odgrywa na oczach graczy swoją wersję historii XX wieku, posługując się faktami. Fantastyczna, unikalna rzecz.
Nie musisz koniecznie być historykiem lub fanem tytułów wojennych, żeby dobrze się przy Twilight Struggle bawić. Ja nie jestem, a gra w moim prywatnym rankingu stoi bardzo wysoko. Często rozgrywam ją z dziewczyną, która również nie pała zachwytem na myśl o przewrocie w Kambodży. Ale do wspólnej partii siadamy chętnie, bo lubimy negatywną interakcję, a tej jest tutaj co niemiara. Twilight Struggle raczej nie spodoba się osobom, które preferują spokojne rozgrywki.
Poza akcjami związanymi z torem wyścigu kosmicznego, wszystko co robimy w grze związane jest z bezpośrednią interakcją. Często bardzo zaciętą. Pamiętam jedną z rozgrywek, w której oboje uwzięliśmy się na kontrolowanie Europy. Powiedzieć, że była piekielnie zawzięta, nie oddaje nawet w połowie tego, co działo się na planszy.
Obawiałem się po pierwszych kilku podejściach do Twilight Struggle, że ze względu na rzuty kością i dociąg kart z zakrytej talii, gra będzie zbyt losowa. Niepotrzebnie. Długofalowe budowanie przewagi staje się możliwe, jeśli dobrze poznamy karty obecne w grze. Planowanie wkracza wtedy na zupełnie inny poziom. Twilight Struggle premiuje doświadczenie. Nowicjusz nie ma tu najmniejszych szans ze starym wyjadaczem. Może się za to sporo nauczyć. Instrukcja podaje przykład zaawansowanej partii, ruch po ruchu. Mimo elementów losowych, przypomina to analizę meczu szachowego.
Szukając informacji o grze, natknąłem się na stronę internetową https://twilightstrategy.com. Daje ona jakieś wyobrażenie o tym, jak gracze się wkręcają w mechaniki tego tytułu. Jak analizują poszczególne karty i zagrania. Zaangażowanie zostaje wynagrodzone. A sama gra do niego zachęca. Korci i intryguje. Chcę zagrać kolejny raz. I jeszcze raz, by zobaczyć, jak tym razem przedstawi się sytuacja na planszy.
Ponarzekam sobie jeszcze na czas rozgrywki, który waha się od jednej do nawet czterech (!) godzin. To bardzo długo. Podczas trwania partii do gry będą wchodziły kolejne karty, sytuacja na planszy coraz bardziej się zaogni. Ale powyżej trzeciej godziny staje się to męczące w moim odczuciu. Boję się ściągnąć z półki tę planszówkę po 19:00. Mogę wtedy albo nie zdążyć zagrać w nic innego, albo nie mieć już ani ochoty, ani siły. Drażni mnie też konieczność pamiętania o efektach stałych w grze. Może ich być nawet kilkanaście pod koniec rozgrywki. Zaznaczamy je małymi znacznikami i łatwo o nich zapomnieć. A często są one istotne do rozpatrzenia konkretnych akcji.
Twilight Struggle wymaga wzmożonej uwagi, nie da się w to grać od niechcenia. Kłopotliwa i uciążliwa jest też kontrola toru kolejności graczy. Wszystkie te rzeczy sprawiają, że ciężar rozgrywki niepotrzebnie rośnie.
Moja ocena Twilight Struggle
Pomijając wydawniczą wtopę Phalanxu, Twilight Struggle wykonane jest bez zarzutu. Instrukcja jest jedną z lepszych, jakie przeczytałem. Konkretnie, w żołnierskich słowach, przekazuje całą potrzebną do gry wiedzę.
Trafi się czasami karta, nad którą trzeba dłuższą chwilę się zastanowić, by zrozumieć jej działanie. Sytuacje te są rzadkie, niemniej jednak mają miejsce. Zwłaszcza na początku. Reguły gry są logiczne i łatwe do przyswojenia. Tak naprawdę w Twilight Struggle robimy tylko kilka akcji na krzyż. Średniozaawansowany planszówkowicz ogarnie to w kilka chwil.
Twilight Struggle prędko mi się nie znudzi. Rozgrywka przebiega inaczej w zależności od tego, z kim siedzę przy stole. Przy każdej partii uczę się o grze czegoś nowego. Jest to tytuł wymagający skupienia i zaangażowania. Kiedy poświęci mu się dostateczną ilość uwagi, oddaje to z nawiązką. Jest głęboki i przemyślany. Klasa sama w sobie.
Grę można rozstrzygnąć przed czasem, wygrywając na punkty, doprowadzając do konfliktu nuklearnego (wtedy aktywny gracz przegrywa) lub kontrolując Europę podczas punktowania w trakcie gry. Czasami jednak przyjdzie Wam rozegrać pełną partię w Twilight Struggle, z końcowym podliczeniem punktów. I to będzie tragedia w 10 aktach, bo taka partia trwać może nawet do 4 godzin. To zdecydowanie za długo!
Partyjka w Twilight Struggle daje mi mnóstwo radości. Od groma jest tu satysfakcjonujących i trudnych decyzji. Rzuty kośćmi trzymają w napięciu, wszystko co robimy w grze ma uzasadnienie fabularne. Kiedy piszę te słowa, pudełko z grą leży na moim biurku. Mam ochotę ją rozłożyć i zagrać. Teraz.
Nie żałuję ani złotówki. Bez zastanowienia kupiłbym tę grę ponownie, gdyby coś się stało z moim egzemplarzem. Twilight Struggle na stałe zostaje w mojej kolekcji i jest regularnie ściągane z półki. Zostanie nawet gdy mi się znudzi. Chociażby ze względu na opracowanie historyczne kart, taki przedmiot to perełka.
Co mi się najbardziej podoba w grze Twilight Struggle?
- klimat
- głębia rozgrywki
- walor edukacyjny
- poważne, odpowiedzialne podejście do pojętego tematu
- regrywalność
- pełoprawny, duży tytuł dla dwóch osób
- oparcie działania kart o wydarzenia historyczne
- unikalna mechanika wspólnej talii dla obu graczy
- projekt graficzny
- dużo możliwości strategicznych i taktycznych
- sposób, w jaki gra symuluje wydarzenia Zimnej Wojny
- błyskawiczne rozstawianie i składanie gry
- losowość podkręcająca napięcie, ale nie psująca rozgrywki
- w gruncie rzeczy proste zasady
Co mi się najmniej podoba w grze Twilight Struggle?
- czas trwania pełnej partii z końcowym punktowaniem
- niektóre rozwiązania mechaniczne są archaiczne
- gra mogłaby jeszcze bardziej zmieniać się, ewoluować podczas rozgrywki
- niewygodny sposób, w jaki kontrolujemy kolejność wykonywanych ruchów
- konieczność pamiętania o efektach stałych niektórych kart
Podsumowanie i ocena Twilight Struggle
Nie bójcie się tematyki Zimnej Wojny. Tak, gra plansowa Twilight Struggle traktuje ją bardzo poważnie. Podczas rozgrywek będziecie czuli, że jest to pozycja przeznaczona dla dojrzałych graczy. Nawet jeśli nie fascynuje Was ten konflikt, warto usiąść do stołu. Gra zapewnia dużo emocji i trzyma w napięciu. Jest ciężką pozycją, ale nie ze względu na ilość i skomplikowanie zasad. To konflikt na wszystkich frontach, który trzeba nauczyć się kontrolować. Często stanowi to nie lada wyzwanie.
Pasjonatów historii XX wieku nie muszę do tej gry dodatkowo zachęcać. Pewnie macie już ją na swoich półkach, prawda?
Mam nadzieję, że ta recenzja gry planszowej Twilight Struggle okazała się dla Ciebie pomocna. Jeśli masz jakieś pytania to śmiało zadaj je w sekcji z komentarzami poniżej. Polub nasz fanpage, aby być na bieżąco z nowościami. Obserwuj nasz profil na insta, jeśli masz apetyt na ciekawe, planszówkowe fotki. Wspólnymi siłami będziemy skuteczniej rozpowszechniać naszą pasję do gier planszowych.
Podobał Ci się wpis? Wystaw ocenę!